sobota, 14 listopada 2009
rewers
Pierwszy raz zabraliśmy Anatola do kina. Wygląda na to, że mu się podobało - nie marudził, nie wiercił się, nie robił psikusów, nie podżerał popcornu, nie szlajał się po kinie, nawet nie ziewał - siedział zapatrzony i cicho jak trusia. (My Oni).
Sabina! Me love You! (To Ja Anatol).
Bydgoszcz.
sobota, 31 października 2009
niedziela, 25 października 2009
kujawiak
ups
wtorek, 20 października 2009
I solecki plener fotograficzny
piątek, 16 października 2009
wit. C
czwartek, 15 października 2009
łaaaaaaaaaapsik!
No i się nam Anatol zaziębił. Szwendał się gdzieś po nocach, wymykał się przez okno i pewnie jakieś "misiówy" podrywał. Jak ktoś z gołym dupskiem po krzakach w taki deszcz i wiatr urzęduje to katarem się to kończy. A teraz tony chusteczek, prochy i termofory. I jeszcze chrapie w nocy przez zapchany nochal. (My Oni).
Co oni tam wiedzą :/ Raz mnie w krzakach widzieli i tyle. A z przeziębienia to nawet i pożytek może być; jak wychodzą to zostaję sam w domu i mam wolną chatę hihihihi i po krzakach nie trzeba łazić :P; zresztą co ja będę wam opowiadał, sami wiecie... (To Ja Anatol).
Bydgoszcz.
Co oni tam wiedzą :/ Raz mnie w krzakach widzieli i tyle. A z przeziębienia to nawet i pożytek może być; jak wychodzą to zostaję sam w domu i mam wolną chatę hihihihi i po krzakach nie trzeba łazić :P; zresztą co ja będę wam opowiadał, sami wiecie... (To Ja Anatol).
Bydgoszcz.
niedziela, 11 października 2009
buntownik z wyboru
piątek, 9 października 2009
coffee at twilight
Od czasu do czasu, nawet najbardziej grzeczne misie pokazują rogi, a wtedy również mewy "podróżujące" na wiślanej wyspie dziwią się, jakie to psoty może wyprawiać Anatol i zrywając się do lotu krążą, a zanim wylądują ponownie, przekazują sobie wrzaskiem, skrzekiem, krzykiem i szeptem nie tylko sprawki misiakowate, ale również wydarzenia dnia minionego. (My Oni).
Mhm, joooo mewy srewy, latały i skrzeczały :P Fakt trochę kawy mi się dostało - nawet dobra była - cappuccino z syropem cynamonowym, ale poza tym nuda - dwie godziny w samochodzie w charakterze przyzwoitki gapiłem się przez szybę, bo oni się tylko całowali i całowali, a dodam, że nawet nie są odważni bo tylko moje zdjęcia są tutaj na blogu, a oni się ukrywają i nie chcą "powiesić" swoich fotek chociaż ich namawiam - tak to już jest z dużymi bahorami. (To Ja Anatol).
Bydgoszcz.
Mhm, joooo mewy srewy, latały i skrzeczały :P Fakt trochę kawy mi się dostało - nawet dobra była - cappuccino z syropem cynamonowym, ale poza tym nuda - dwie godziny w samochodzie w charakterze przyzwoitki gapiłem się przez szybę, bo oni się tylko całowali i całowali, a dodam, że nawet nie są odważni bo tylko moje zdjęcia są tutaj na blogu, a oni się ukrywają i nie chcą "powiesić" swoich fotek chociaż ich namawiam - tak to już jest z dużymi bahorami. (To Ja Anatol).
niedziela, 4 października 2009
grzyby, których nie było
szlaban
czwartek, 1 października 2009
pierwszy dzień Anatola
... i pierwsza kawa z nami. Jak to było? Hmmm, w krótkich tagach to mniej więcej tak: hipermarket - włóczenie się między regałami - porzucony miś - decyzja: ratujemy!!! - cena 2.99 - błędny kod - zadyma na kasie - cena 15,99 - mówimy veto - afera - ktoś woła kogoś a ten kogoś dzwoni do ktosia - pół godziny przy kasie mija - pierwsza intryga Anatola (jeszcze nie był Anatolem) - ktoś kompetentny - cena 2.99 - jest nasz! - pierwsza kawa - Anatol zostaje Anatolem. (My Oni).
W pierwszym poście to im chyba nie będę dogryzał ;] (To Ja Anatol).
Bydgoszcz.
W pierwszym poście to im chyba nie będę dogryzał ;] (To Ja Anatol).
Bydgoszcz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)