piątek, 9 października 2009

coffee at twilight



Od czasu do czasu, nawet najbardziej grzeczne misie pokazują rogi, a wtedy również mewy "podróżujące" na wiślanej wyspie dziwią się, jakie to psoty może wyprawiać Anatol i zrywając się do lotu krążą, a zanim wylądują ponownie, przekazują sobie wrzaskiem, skrzekiem, krzykiem i szeptem nie tylko sprawki misiakowate, ale również wydarzenia dnia minionego. (My Oni).

Mhm, joooo mewy srewy, latały i skrzeczały :P Fakt trochę kawy mi się dostało - nawet dobra była - cappuccino z syropem cynamonowym, ale poza tym nuda - dwie godziny w samochodzie w charakterze przyzwoitki gapiłem się przez szybę, bo oni się tylko całowali i całowali, a dodam, że nawet nie są odważni bo tylko moje zdjęcia są tutaj na blogu, a oni się ukrywają i nie chcą "powiesić" swoich fotek chociaż ich namawiam - tak to już jest z dużymi bahorami. (To Ja Anatol).

Bydgoszcz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz